wtorek, 14 lutego 2017

Niewygodne meble, skandale, wypadki...

[ Life of... ] Przestałem pisać,potem przestałem czytać,nikt mnie nie uratował.Solidne zamieniłem na łatwe,a poprzeczka zaczęła spadać w dół.Przyszedł czas pokus,niczym autobus ,który otwiera drzwi...wsiadłem i przejechałem wszystkie przystanki.Na samym końcu postanowiłem wrócić do tego,co kiedyś naprawdę sprawiało mi przyjemność-do czarnego bloga,do pisania...Postanowiłem jednak poszukać nowego miejsca,bo w poprzednim coś się wyczerpało...zbyt wiele rzeczy opuściłem,zbyt wiele się zmieniło w moim życiu.Tak trafiłem tutaj...
Miałem wrócić za tydzień.Dostałem wolne w najintensywniejszym okresie pracy.Przyjechałem,kupiłem garnitur,poszedłem na uroczystość.Nazbierałem wrażeń,zrobiłem parę zdjęć,filmów-miałem co pokazać,o czym opowiadać.Spakowałem się,w głowie już układałem co jak przekazać,jak emocjami to zaznaczyć...miałem zaplanowane wszystko.Los miał w planach jednak dużo więcej.Los zaplanował,że nie dojadę na miejsce,że zabraknie mi z 1,5 godziny.Poczułem jak to jest,jak wszystkie organy bolą naraz,jak dławiąca się krwią kobieta błaga o pomoc w zgniecionym wraku.Widok porozwalanych bagaży jest czymś,co dopiero Ci uświadamia,że to koniec,że się wydarzyło,że nie pojedziesz dalej...Już wiem,jak to jest się obudzić bardzo wczesnym,ciemnym rankiem, w obcym kraju,w nieznanym regionie.Jak to jest biec po pomoc, będąc naładowanym adrenaliną.Zobaczyłem jak umiera człowiek,na którego miejscu chciałem siedzieć,ale odpuściłem,zająłem inne.Czy to cud,gdy lekarz w karetce,wita Cię słowami "You`re lucky mother***ker!",gada,że zdarzył się poważny wypadek,a Ty masz tylko dwie małe ranki,trochę szkła we włosach i wyniki badań ponad normę....Spośród wszystkich wychodzisz z tego najlepiej.Siostra płacze,gdy do Ciebie dzwoni....a Ty razem z Nią...bo się nie da,bo teraz przez parę miesięcy,na myśl o tym telefonie,dalej będziesz płakał.Nie zatrzymują Cię w szpitalu,a Twoje rzeczy ocalały w 99 %...I tak Ci się wydaje,że jesteś farciarzem...ale potem...Byłem poobijany.Może z pięć tygodni potrzebowałem,żeby fizycznie dojść do siebie,żeby ustały bóle i tabletki stały się zbędne.Nie wróciłem do domu,w pracy przymknęli oko na moją fizyczną nieporadność i zrobili wszystko,żebym nie myślał za dużo,a do siebie doszedł.Bałem się płaczącej rodziny i siebie chodzącego od okna do okna,bez zajęcia zajmującego głowę,uciszającego myśli.Ciało było zdrowe,ale wkroczyły wyrzuty sumienia,że mogłem więcej zrobić,że mogłem lepiej zareagować...rozważanie sytuacji....czemu akurat ten dzień wybrałem na wyjazd itp.Zmieniłem sie,nie do końca chyba pokonałem sytuację,długie podróże stały się koszmarem,koncentracja w pracy stała się trudniejsza.Ta sytuacja powinna była mnie zmienić,skłonić do zastanowienia się nad życiem,do podjęcia prowadzących ku lepszemu zmian...Stało się jednak inaczej.W jeden kwartał,z osoby,której wszyscy współczuli,stałem się wyszydzany i znienawidzony przez prawie wszystkich.
Wcale nie zwróciłem na Nią uwagi,zignorowałem jej obecność...dawno nikogo nie potraktowałem tak źle.Dopiero z tydzień przed jej wyjazdem coś się wydarzyło.Spojrzenia,rozmowa,jedno zaczęło chcieć do drugiego...zaczął się romans.Skandaliczny.Zaczałem u niej sypiać w tajemnicy.Gdy inni szli spać,szedłem do niej.Rano wstawałem wcześniej,by zanim inni wstali,wspólnym korytarzem wrócić do siebie...Noce były cudowne,namiętne,wypełnione uczuciem...Ciała drżały,a poranek budził Nas splecionych nagimi ciałami...W ciągu dnia,byliśmy wykończeni wspólnymi nocami,ale gdy przychodził wieczór...chcieliśmy znów.Staraliśmy się pominąć to,że sprawa była trudna...Ona była dużo młodsza...i była w wieloletnim związku....Dzień po wyjeździe,zakończyła związek i rozgorzały plotki,wybuchł skandal.Ja stałem się tym starszym,który uwiódł,Ona stała się w ustach większości...wszystkim co najgorsze.Po kilkunastu dniach i ja wróciłem do kraju...zaczęliśmy się spotykać,mając praktycznie tylko siebie i rzesze przeciw. Może mam niewygodne krzesła,bo nie potrafiła długo usiedzieć.Łóżko zawsze okazywało się bardziej dopasowane do tego co czuliśmy...Musiałem wracać,mimo planów,żeby coś z tego zrobić niewiele wyszło.Odległość rozstrzelała stojące w szeregu,czekające na jeszcze większe rozgrzanie uczucie...Uznała,że tak się nie da,a ja nie protestowałem długo....Nie planowałem,nawet nie ja tego chciałem,poddałem się,wyrwałem dla siebie parę tygodni szczęścia,było warto.W głębi siebie jednak wiem to,co i wtedy było mi wiadome...że to nie ta.Czy biała skarpeta do czarnej pasuje ? Z tego nie mogło być pary. Czasem masz zwyczajnie dość tego pustego bycia dla samego siebie i się zdarzy to i tamto. Dziś wciąż zmagam się z pytaniami,słucham o tym co zrobiłem... Bycie obiektem plotek i pomówień,również nie wpłynęło dobrze,na to co w głowie,a na barki dorzuciło kolejne obciążenie.
Ostatecznie pogrążył mnie grudzień,gdy zostałem oskarżony w pracy,o rzeczy śmieszne,o głupoty.Zacząłem się bronić i przeciwstawiłem się osobom z którymi współpracowałem. Odparłem atak,Oni zmienili ton...pogroziłem konsekwencjami pomówień .Do dziś nic nie wyjaśnione,ale mam dosyć przygód na emigracji.Dawno nie byłem tak blisko Polski.
Nie ułożył mi się zeszły rok,sam też nie zapracowałem na jego gładki przebieg.W bardzo dużym skrócie,tak to wyglądało.

Do następnego razu...


1 komentarz:

  1. Myślałam, że będzie trudniej Ciebie znaleźć. Paradoksalnie odszukanie Twojego nowego bloga zajęło mi 5 minut, czytanie już trochę więcej, a potem mieliłam jak krowa na rowie, bo dużo informacji, bo dużo emocji, bo dużo wyborów... Miałeś wielkie szczęście i dobrze o tym wiesz. Ale nie obwiniaj się za to, co działo się później. Nie wmawiaj sobie, że mogłeś zrobić więcej, nie obarczaj winą. I czy nie było tak, że potrzebowałeś odskoczni, zapomnienia, odwrócenia uwagi od tego, co stało się na drodze... stąd ta relacja? Nie wiem, co dzieje się w Twojej głowie, ale wiem, co działo się w mojej po wypadku rodziców. I w takiej sytuacji faktycznie pomoc psychologa/psychoterapeuty jest dobrym rozwiązaniem, by to wszystko sobie uporządkować. Ja pewnie i tak nie posłuchałabym, ale gdybym zobaczyła w grudniu obraz siebie z przyszłości to porządnie bym się zastanowiła nad taką pomocą.
    A tak poza tym to trzymaj się ciepło See You, ja tymczasem potrawię kolejny przeczytany wpis przed dodaniem komentarza :)

    OdpowiedzUsuń